W Pierwszym Liście do Tesaloniczan czytamy: „Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5, 23).
Kiedyś, jeszcze przed nawróceniem, byłam mocno przekonana, że człowiek składa się tylko z duszy i ciała. Miałam wprawdzie świadomość tego, że istnieje życie duchowe, ale myślałam, że duch i dusza oznaczają to samo. Powyższy fragment Pisma Świętego uświadomił mi jednak, że jest inaczej. Duch, dusza i ciało stanowią integralną całość i w związku z tym ważne jest, aby zadbać o nie w życiu codziennym. Żeby jednak to zrobić, trzeba najpierw zrozumieć, co się kryje pod tymi pojęciami. Chciałabym się zatem podzielić moim rozumieniem i jakie to ma przełożenie na codzienność.
Ciało wiąże się z tym, co jest materialne i fizyczne. W tym obszarze ważne jest, aby zatroszczyć się o właściwe odżywianie, odpowiednią ilość snu i odpoczynku, a także o aktywność fizyczną, czyli o wszystko to, co pozwoli nam utrzymać nasze ciało w dobrej formie.
Dusza to z kolei ta sfera, która związana jest z naszymi przeżyciami, emocjami, przemyśleniami, refleksjami, a więc to wszystko, czym zajmuje np. psychologia. W tym obszarze szczególnie warto zwrócić uwagę na emocje, które towarzyszą nam w życiu codziennym, które są potrzebne. Mogą być one bolesne lub przyjemne, a co najważniejsze są nośnikiem konkretnych informacji. Jeśli odczuwamy np. złość, to w momencie, kiedy ona się pojawia, należy ją przede wszystkim zauważyć, a potem zastanowić się, co ona nam chce przekazać. Złość informuje nas o tym, że albo nasze granice zostały przekroczone, albo jakieś potrzeby nie zostały zaspokojone. Świadomość tego, co przeżywamy, pozwala na podjęcie odpowiednich działań.
Z kolei duch ma bezpośrednie odniesienie do Pana Boga, czyli tu będziemy mieć do czynienia z budowaniem relacji z Panem Bogiem, Jezusem, Duchem Świętym. W życiu duchowym warto więc wyrobić sobie takie zdrowe nawyki, które sprawią, że nasz duch będzie „nakarmiony”. Do tych dobrych przyzwyczajeń należą np.:
– Codzienna modlitwa w miejscu, gdzie będziemy mieć ciszę i spokój, i w takiej formie, która nas „nakarmi”. Każdy na pewno jest w stanie znaleźć odpowiednią dla siebie modlitwę. Ważne jest też, by mieć stały, wyznaczony na nią czas.
– Regularne czytanie Pisma Świętego, które jest tak samo istotne, jak codzienne spożywanie posiłków. Jeżeli na początku sprawia nam to trudność, to warto sięgać po fragmenty z komentarzem, żeby lepiej zrozumieć czytany tekst. Kiedyś w jednej z książek przeczytałam, że aby coś nam weszło w nawyk, to trzeba to powtarzać przez 21dni. Warto więc spróbować i dać sobie taki czas. U mnie zadziałało.
– Medytacja nad słowem Bożym, czyli rozmyślanie nad fragmentem Pisma, który szczególnie poruszył nasze serce, zastanawianie się nad tym, co Pan Bóg chce nam przez to powiedzieć, w jaki sposób to, co nas dotknęło, dotyczy sytuacji, w której się teraz znajdujemy.
– Ofiarowanie innym naszego czasu i zasobów, co może przejawiać się w służbie w Kościele, we wspólnocie, działalności charytatywnej czy też pomocy w codziennych obowiązkach. Tutaj chodzi o to, żeby po prostu być dla innych i dzielić się z nimi tym, co mamy.
– Świętowanie niedzieli, czyli czasu specjalnie przeznaczonego na to, aby odpocząć od codziennych obowiązków i poświęcić swoją uwagę Panu Bogu. Jest to czas przeznaczony na budowanie relacji z najbliższymi, ze znajomymi. Czas, w którym warto zadbać o przestrzeń i chwilę tylko dla siebie, żeby np. poczytać ciekawą książkę lub pójść na spacer.
Zauważyłam, że odkąd zaczęłam troszczyć się o te trzy sfery mojego życia jednocześnie, czyli o ducha, duszę i ciało, mam takie przekonanie, że czuję się spełniona, że nie doznaję pustki w życiu wewnętrznym i doświadczam wielkiej harmonii i równowagi, co też przynosi mi radość i zadowolenie, a także pragnienie, by dzielić się tym z innymi.