Obecny rok został ogłoszony przez papieża Franciszka rokiem jubileuszowym. Czym jest taki rok i dlaczego w jego centrum stoi nadzieja?
Wrocławianka Edyta Stein, wspominając okres swoich studiów, zapisała: „Słońce zdawało się gasnąć, nawet w pełnym, jasnym dniu. Straciłam zupełnie zaufanie do ludzi; chodziłam jakby zmiażdżona strasznym ciężarem, nie umiałam niczym się cieszyć”. W pewnym momencie wraz z siostrą, przez niedopatrzenie, prawie zatruły się gazem. Według wspomnień, gdy otworzyła oczy, powiedziała: „Jaka szkoda! Dlaczego w tej głębokiej ciszy nie pozostawiono nas na zawsze?”. Prawdopodobnie Edyta cierpiała wówczas na depresję. Nie patrzyła na życie z większą nadzieją. Jej perspektywa ograniczała się tylko do tego, co jest tutaj, a śmierć była dla niej kresem, końcem wszystkiego.
Potrzeba nadziei
Papież Franciszek w bulli zapowiadającej rok jubileuszowy napisał, że w wielu żyje dziś tak, „jakby nic nie mogło dać im szczęścia”. Jakby za swoje życiowe motto przyjęli słowa Franza Kafki, że „na świecie jest wiele nadziei, nieskończenie wiele nadziei… Ale nie dla nas”. Świat przeżywa kryzys nadziei, skupiając się tylko na optymizmie, na tym, że tutaj będzie jeszcze dobrze. Ale co dalej? Nadzieja zwraca uwagę nie na nastrój, ale na życie. Dlatego obecny rok 2025 został przez papieża Franciszka ogłoszony rokiem jubileuszowym. Przeżywamy go właśnie pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. Będzie trwał do 28 grudnia.
Czym jednak dokładnie jest rok jubileuszowy? Tradycja obchodzenia takiego roku wywodzi się jeszcze ze Starego Testamentu. Dla Izraelitów była to forma powrotu do korzeni, zaczęcia niejako swojego życia od nowa. W takim roku, który przeżywano co 50 lat, wspominano błogosławieństwo, jakim dla narodu wybranego było wejście do Ziemi Obiecanej. Dokonywano wtedy uporządkowania swojego życia i relacji: zwracano ziemię pierwotnym właścicielom, uwalniano więźniów i niewolników, darowano długi, wybaczano zatargi. Pierwszy rok jubileuszowy w Kościele ogłoszono 725 lat temu. Obecnie obchodzimy go co 25 lat. Dla nas taki rok jest przede wszystkim całorocznym świętowaniem narodzin Jezusa Chrystusa, Zbawiciela Świata, ale w tym czasie mamy również szczególną okazję do uporządkowania na nowo swojej relacji z Bogiem i bliźnimi, na przebaczenie sobie nawzajem, darowanie win, nawrócenie oraz ożywienie nadziei.
Życie, które się nie kończy
Tegoroczne wizyty duszpasterskie pokazały wiele trosk, które parafianie mają o swoich bliskich. Rzeczywiście, nadzieja życia wiecznego, bo to przecież do niego nadzieja się odnosi, zeszła w ludzkim życiu na dalszy plan. Bądźmy szczerzy: jako ludzie wierzący my też bardziej skupiamy się nieraz na naszym doczesnym życiu niż na tym wiecznym. Śmierć jest dla nas wciąż punktem granicznym, a w zasadzie nawet końcowym. Nie wychodzimy poza ten punkt.
Papież Benedykt XVI napisał, że ludzie „nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą” (encyklika „Spe salvi”, 10). Człowiek chce być nieśmiertelny, ale tylko tu. Taki świat najbardziej mu odpowiada. Na tym polega cały paradoks, że człowiek rzeczywiście jest wieczny, ale jego życie nie ogranicza się do tego ziemskiego świata, który jest tylko pewnym etapem.
Kościół w tym wyjątkowym czasie łaski, jubileuszu, daje nam okazję do nowego nawrócenia się oraz uwierzenia, że „Ewangelia nie jest jedynie przekazem treści, które mogą być poznane, ale jest przesłaniem, które tworzy fakty i zmienia życie. (…) Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie” (Benedykt XVI, encyklika „Spe salvi”, 2).
Świadectwo nadziei
Edyta Stein, chodząca po wrocławskich ulicach, dojrzewająca i żyjąca tutaj przez wiele lat, też była kobietą bez nadziei. Po uzyskaniu doktoratu z filozofii zaprzyjaźniła się z małżeństwem Anną i Adolfem Reinachami, którzy byli protestantami. Niestety Adolf zginął na froncie I wojny światowej. Po jego śmierci Anna poprosiła Edytę o pomoc w uporządkowaniu filozoficznych pism męża. W czasie tych spotkań Edytę zaskoczyło to, że Anna, pomimo bólu i cierpienia po stracie najdroższej osoby, była pełna pokoju. Anna wierzyła, że spotka męża, że jego śmierć to nie koniec, bo kiedyś znów będą razem. Miała nadzieję, głęboko ufała, a nawet więcej – była pewna, że tak się stanie. Edyta, która mniej więcej od czternastego roku życia była ateistką, widząc postawę Anny, nie potrafiła jej zrozumieć. Jak cierpienie może jednocześnie być tak złączone z życiem?
Z dna rozpaczy wyprowadziło Edytę świadectwo Anny. Jak mówiła później, zobaczyła w Annie ukrzyżowanego Chrystusa. Zobaczyła w niej nadzieję, bo „świat bez Boga jest światem bez nadziei” (Benedykt XVI, encyklika „Spe salvi”, 44). Zaczęła się droga jej nowego życia.
Szkoła nadziei
Wspominam o Edycie Stein, a w zasadzie o św. Teresie Benedykcie od Krzyża, nie tylko dlatego, że jest wrocławianką i świętą, ale dlatego, że jest też patronką szlaku dialogu, na którym wasz parafialny kościół pod wezwaniem NMP Królowej Pokoju się znajduje i pełni w tym roku rolę kościoła jubileuszowego. To miejsce ma pomóc szczególnie doświadczać Bożej miłości, żebyśmy potem sami zostali „pielgrzymami nadziei”, niosącymi wiarę, nadzieję i miłość innym.
Współczesny świat może nam jedynie zaproponować optymizm. Ale optymizm to jednak za mało… Nadzieję gwarantuje nam tylko Pan Bóg, który nawiedził nas w Jezusie Chrystusie. Dzięki niej możemy stawić czoło „naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi” (Benedykt XVI, encyklika „Spe salvi”, 1). „Na czym polega ta nadzieja (…), że każe nam twierdzić, iż w niej jest nasze zbawienie? W swej istocie polega ona na znajomości Boga, na odkryciu jego serca – dobrego i miłosiernego Ojca” – wyjaśnił kiedyś papież Benedykt XVI.
Czym jest odpust?
Wasza świątynia ma być miejscem poznania na nowo Tego, który daje życie wieczne. Ma być tym miejscem, w którym każdy z nas będzie się nawracał, dlatego że „pierwszym istotnym miejscem uczenia się nadziei jest modlitwa. Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc, (…) On może mi pomóc” (Benedykt XVI, encyklika „Spe salvi”, 32).
W związku z jubileuszem można w dużym kościele uzyskać odpust. O co jednak chodzi z odpustami, o których tak dużo słyszy się w kościelnej rzeczywistości? Nasze nawrócenie, które jest odpowiedzią na odkupienie, ma wiązać się z przywróceniem dobra, czyli zadośćuczynieniem. W czasie spowiedzi w żalu i gotowości do zmiany życia przybliżamy się do Pana Boga. Jednak miłosierdzie i przebaczenie grzechów nie uwalniają nas od kary doczesnej na ziemi lub w czyśćcu, od konsekwencji naszych grzechów. Kościół daje nam więc odpust, dar, który oczyszcza nas już tu i teraz, za życia i odpuszcza kary doczesne. Taki odpust możemy ofiarować za siebie lub zmarłego, ponieważ działa on również dla dusz czyśćcowych, nie możemy jednak ofiarować go za innego żyjącego.
Droga do Jezusa
W jaki sposób możemy uzyskać odpust? W zdobywaniu odpustu nie chodzi o wypełnienie formalności, ale o odnowienie i pogłębienie bliskości z Jezusem. Aby otrzymać odpust, należy: odrzucić w sercu wszelkie przywiązanie do grzechu, skorzystać z sakramentu pokuty z intencją uzyskania odpustu lub być w stanie łaski uświęcającej, przyjąć Komunię Świętą, pomodlić się w intencji wyznaczonej przez papieża (na dany miesiąc), odbyć pielgrzymkę do jednego z kościołów lub kaplic jubileuszowych, poświęcić tam czas na chwilę adoracji eucharystycznej lub medytacji i zakończyć je modlitwą Ojcze nasz, wyznaniem wiary oraz modlitwą do Matki Bożej (osoby, które ze względu na wiek lub chorobę nie są w stanie przemieszczać się do kościołów lub kaplic jubileuszowych warunek ten mogą wypełnić, poświęcając odpowiedni czas na modlitwę, nie opuszczając miejsca swojego przebywania). W nawróceniu w sakramencie pokuty pomogą również nabożeństwa pokutne odprawiane w tej świątyni w czasie roku jubileuszowego, misjonarze miłosierdzia, dwóch ojców z popowickiej wspólnoty, którzy są szczególnie powołani do głoszenia orędzia przebaczenia i pojednania oraz do ukazywania matczynego oblicza Kościoła poprzez głoszenie miłosierdzia. Rok jubileuszowy to również pielgrzymki. Wędrując, pielgrzym nie tylko się przemieszcza, ale też zmienia samego siebie. To zachęta do wędrowania tematycznymi szlakami do jubileuszowych kościołów i kaplic archidiecezji wrocławskiej. W tym roku odbędzie się też jubileuszowa, parafialna pielgrzymka do Rzymu.
Światło nadziei
„Ten, kto wierzy w Chrystusa, z pewnością nie zawsze ma w życiu promienne słońce, nie są mu oszczędzone cierpienia i trudności, ale ma przed sobą zawsze jasne światło, które wskazuje mu drogę, prowadzącą do życia w obfitości. Oczy tego, kto wierzy w Chrystusa, dostrzegają nawet w najciemniejszą noc światło i widzą już blask nowego dnia” – powiedział Benedykt XVI na czuwaniu modlitewnym z młodzieżą we Fryburgu 14 lat temu. Niech ten wyjątkowy rok ożywi w nas na nowo nadzieję na to, że nasze życie się nie kończy, że z Chrystusem możemy przejść nawet najtrudniejszą drogę, bo nie chodzi wcale o drogę, ale o cel. Stańmy się pielgrzymami, dającymi nadzieję innym. Niech towarzyszą nam w tym historia nawrócenia oraz słowa Edyty Stein, św. Teresy Benedykty od Krzyża: „innych można prowadzić tylko tą drogą, którą się samemu idzie”.
autor: o. Jakub Wandzich OMI