Rozalia Bielawska z Popowic relacjonuje z Panamy:

Dzień 7

Dzień zaczęliśmy od katechezy biskupa Henryka Tomasika. Mówił on o wielkiej wartości służby w życiu codziennym, w relacjach, w małżeństwie. Bez tego trwałość będzie bardzo osłabiona. „Oto ja służebnica Pańska…”. Żeby żyć pięknie, trzeba być dla innych.

Przed samą katechezą usłyszeliśmy świadectwa osób z różnych wspólnot, które działają charytatywnie. Mówiły o tym, jak bezinteresowna pomoc jest często trudna, ale i wyjątkowo piękna.

Potem znów udaliśmy się całą grupą na plac, gdzie były centralnie wydarzenia. To właśnie dzisiaj papież Franciszek przemówił do nas po raz pierwszy na tych Światowych Dniach Młodzieży w Panamie. Było to bardzo proste i mocne wezwanie do podejmowania trudów i wyzwań, bo jeśli nie spróbujemy, to będziemy tracić. Zmęczeni kolejnym dniem idziemy odespać.

Z Bogiem! ❤

Dzień 6
Tradycyjnie dzień zaczęliśmy od śniadania. Następnie udaliśmy się na katechezy dla Polaków, którą wygłosił biskup opolski. Jego słowa bardzo zapadły mi w pamięci. Mówił o postawie Maryi, która była gotowa na wezwanie Boga. „Oto jestem” – nie możemy traktować tych słów, jakby to było sprawdzanie obecności w szkole. Tu chodzi o coś więcej. Trzeba być gotowym do działania i służenia Bogu i bliźnim. To właśnie miłość, pokora i służba są naszą odpowiedzią na wezwanie Boga.

Kolejnym punktem było zwiedzanie Starego Miasta, gdzie mogliśmy zobaczyć dużo kościołów, muzeów i innych zabytków. Widzieliśmy również ocean i nawet przez chwilę byliśmy w nim! (dopóki ochroniarze nie ostrzegli nas, że nie można wchodzić do wody). Oczywistym i obowiązkowym punktem było pójście na lody. Przy tak wysokiej temperaturze smakują jeszcze lepiej! 🙂

Dzisiaj również był dzień, kiedy każdy kraj przeżywał oddzielnie Mszę świętą i późniejsze wydarzenia, więc spotkaliśmy się z naszymi polskimi braćmi i siostrami i razem przeżyliśmy ten czas. Głównymi artystami byli: Siewcy Lednicy, Marcin Wyrostek, Olga Szomańska i Malejonek. Nie mogło zabraknąć oczywiście również polskiego poloneza oraz belgijki. To był piękny czas zabawy chwalącej Boga! Teraz trzeba znowu zregenerować siły na kolejne dni, więc dobranoc! 🙂

Chwała Panu za ten dotychczasowy pobyt! ❤

Dzień 5
Rozpoczęliśmy dzień od śniadania (mamy na każdy dzień kupony do wykorzystania w wybranych punktach i restauracjach). Początkowo występowały problemy komunikacji z wolontariuszami, którzy nie za bardzo umieli mówić po angielsku, jednak finalnie udało się zdobyć jedzonko.

Po śniadaniu udaliśmy się na zwiedzanie. To było coś niesamowitego! Zobaczyliśmy tyle pięknych miejsc. Szczególny zachwyt wzbudziła u mnie Panama Viejo. Była tam wioska, która miała pokazywać historię Panamy. Klimat tego miejsca wyjątkowo mnie urzekł. Mogliśmy tam również spróbować świeżo wyciskanego soku z trzciny cukrowej (który podaje się z cytryną, bo trzcina sama w sobie jest bardzo słodka).

Następnym punktem było muzeum historii Panamy. Zobaczyliśmy również ruiny starych kościołów, a po całym zwiedzaniu udaliśmy się na pola, gdzie odbywają się centralne wydarzenia ŚDM. Jechaliśmy dosyć długo, ale BYŁO WARTO! Spotkaliśmy po drodze dwóch ojców oblatów z Kanady. Potem odbyła się Msza święta. RADOŚĆ, RADOŚĆ I JESZCZE RAZ RADOŚĆ! To najbardziej charakterystyczna cecha Światowych Dni Młodzieży.

Po Mszy świętej odbyły się koncerty różnych zespołów. Wszyscy razem śpiewaliśmy i tańczyliśmy Do tej pory czuję ból w nogach, ale jest to ból szczęścia. 🙂 Zadowoleni z udanego wieczoru udaliśmy się na kolację, a potem wróciliśmy do domu. Kolejny dzień pełen wrażeń i pozytywnego zmęczenia. Trzeba nabrać sił na kolejne dni, więc czas spać! Dobranoc!

Dzień 4
Rozpoczął się czas smutku i radości. Smutku – ponieważ musieliśmy się rozstać z rodzinami, z którymi tak się zżyliśmy, a radości – ponieważ będziemy mieli z nimi kontakt. Następnie udaliśmy się na miejsce, skąd miał nas zabrać bus do stolicy, czyli Ciudad de Panamá. Bardzo pozytywnie nas zaskoczyło, kiedy dowiedzieliśmy się, że pojedziemy Diablo Rojo (to panamski autobus, kolorowy i wyjątkowy sam w sobie; diablo rojo po hiszpańsku znaczy czerwony diabeł). Podczas jazdy czas umilała nam panamska muzyka z głośników. Łącznie z Colón do Ciudad de Panamá jechaliśmy około 2 godzin.

Kiedy dotarliśmy do stolicy, zostaliśmy hucznie przywitani przez tamtejszych wolontariuszy. Ich radość była nie do opisania! 🙂 Zaprosili nas na posiłek, po którym udaliśmy się na Mszę świętą do pobliskiej kaplicy. Był to dla mnie bardzo ważny punkt, ponieważ podzieliliśmy się wtedy swoimi odczuciami duchowymi z pobytu tutaj, co pozwoliło mi spojrzeć na to z perspektywy innych osób.

Kiedy Msza się skończyła, udaliśmy się wraz z inną grupą z Polski na zwiedzanie miasta. Oczywiście nie mogło się obyć bez pójścia na lody, więc był to nasz pierwszy cel. Mieliśmy okazję spróbować lodów polanych gazowanym napojem (takim jak fanta). Wszyscy byli zachwyceni! Po jedzonku udaliśmy się nad ocean, gdzie podziwialiśmy piękne, panamskie widoki. Mieliśmy również okazję zobaczyć Muzeum Sztuki Panamskiej.

Następnie wróciliśmy do szkoły, aby czekać na rodziny, u których będziemy mieli nocleg. Okazało się, że będziemy spać u jednej z wolontariuszek. Do domu szliśmy grupą z wolontariuszami, którzy wesoło tańczyli i śpiewali w rytm bębna. Tyle radości! Rodzina przyjęła nas równie serdecznie jak ta w Colón. Panamczycy są autentycznymi, prostymi ludźmi o wielkich sercach!

Na koniec udaliśmy się jeszcze na przywitanie wszystkich, gdzie mogliśmy obejrzeć pantomimę oraz występy zespołów i tancerzy. To było piękne zwieńczenie dnia, który był dość intensywny. Teraz trzeba iść spać. To był piękny dzień! ❤

Dzień 3
Dzisiaj zaczęliśmy od Mszy świętej w pobliskim kościele. Było jak zawsze radośnie i głośno. Ten panamski entuzjazm… 🙂

Następnie każdy spędzał dzień z rodziną, u której mieszka. To był wspaniały czas! Mogliśmy ze sobą pobyć, porozmawiać. To był piękny i owocny czas, który jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył. Potem, kiedy jechaliśmy zobaczyć Kanał Panamski, przejeżdżaliśmy przez dżunglę, co również było dla nas absolutną nowością. Coś niesamowitego!

Mieliśmy również okazję znowu zasmakować panamskich potraw: ryb, warzyw i bananów, o których wcześniej wspominałam. Jest to panamski odpowiednik naszych zasmażanych ziemniaków purée; banany rozgniata się i smaży w gorącym oleju. Bardzo proste, więc jeśli ktoś ma odwagę, to może spróbować tego w Polsce 🙂

Pojechaliśmy również do Panama City (gdzie już jutro udamy się na centralne wydarzenia ŚDM) – mogliśmy podziwiać to miasto nocą i przejść się jego ulicami. Jutro czas pożegnania z naszą rodziną, to nie będzie proste… Ale szykujemy się na te centralne wydarzenia, więc to nas podtrzymuje w dobrym humorze.

Dzień 2
Dzień zaczęliśmy od śniadania u rodzin. Jest to dosyć spora porcja, jednak życzliwość i serce Panamczyków nie pozwalają nam nie zjeść tych pysznych posiłków. W rodzinie, u której jestem, miałam okazję spróbować panamskiego przysmaku, którym są banany w panierce.

Następnie udaliśmy się pięknymi, kolorowymi autobusami na Mszę świętą. Podróż trochę trwała, więc mogliśmy pooglądać ten malowniczy kraj w szerszej perspektywie. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zastaliśmy wielką liczbę młodych osób z wszystkich stron świata. Co ciekawe, niektórzy ludzie z innych krajów, kiedy widzieli nasze biało-czerwone flagi, mówili do nas „dzień dobry”.

Całość została na koniec zwieńczona koncertami, na których świetnie się bawiliśmy!

Dzień 1
Wreszcie! Panama! Wylecieliśmy o 6.15 z Katowic i we Frankfurcie przesiedliśmy się do samolotu do Panamy. Cała podróż trwała około 12 godzin. Mieliśmy także okazję do integracji, gdyż razem z nami leciała grupa z diecezji gliwickiej. Już dało się czuć panamski klimat – temperatura 30 stopni! Mimo zmęczenia mieliśmy w sobie wielkie pokłady pozytywnej energii i na lotnisku śpiewaliśmy polskie kolędy.

Następnie razem z wolontariuszami udaliśmy się autobusem do miasta Colón. W trakcie drogi uczyliśmy się wzajemnie swoich języków. Było dużo śmiechu! Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, nie wiem, kto się bardziej cieszył – my, czy rodziny, które zapewniają nam nocleg. To było niesamowite!

Kiedy ustaliliśmy noclegi, udaliśmy się na wieczorne przyjęcie w diecezji z koncertami, tańcami i fajerwerkami. Na koniec udaliśmy się zmęczeni, ale i szczęśliwi, do domów na nocleg! To był dzień pełen wrażeń!