Kazimierz Lijka OMI
Kazimierz Lijka OMI

Ojciec Kazimierz Lijka OMI przybył do naszej parafii w lipcu 2022 roku. Człowiek ogromnej wiedzy, naukowiec, lecz jednocześnie osoba skromna, serdeczna. O drodze o. Kazimierza do Wrocławia rozmawia Anna Półtorak.

Jako wykładowca Seminarium w Obrze kształcił i kształtował niemal wszystkich Ojców pracujących obecnie na Popowicach. „Pamiętam Ojca Kazimierza z Seminarium jako spokojnego, statecznego, rozmodlonego. Często chodził na spacery z różańcem w ręku. Chętny do rozmowy, zawsze z miłym słowem”, tak opowiadają o Ojcu Kazimierzu jego byli studenci.

Ojcze Kazimierzu, proszę opowiedzieć nam o swoich młodzieńczych latach i o tym, jak to się stało, że został Ojciec Misjonarzem Oblatem Maryi Niepokalanej.
Urodziłem się 5 marca 1950 roku w Hrycewoli na Ukrainie. Kiedy miałem sześć lat, przyjechaliśmy z rodzicami i siostrą do Polski i zamieszkaliśmy w Kędzierzynie. Pewnego dnia na lekcję religii przyszedł wikary, ojciec Opiela i poprosił panią katechetkę, by zaproponowała któregoś chłopca na ministranta, a ona wskazała mnie. To pewnie już był jakiś znak Boży. Kiedy byłem w czwartej klasie podstawówki, w naszej parafii odbyły się prymicje księdza diecezjalnego. Wtedy to ja wraz z dwoma kolegami postanowiliśmy, że również zostaniemy księżmi. Planowaliśmy zostać księżmi diecezjalnymi, bo nie zdawaliśmy sobie sprawy, że w Kędzierzynie w naszej parafii są Oblaci. W tamtych czasach Oblaci nie chodzili w strojach oblackich, były to trudne czasy komunistyczne i zakonnicy byli bardzo niemile widziani przez ówczesne władze. W trakcie mojej nauki w liceum pojechaliśmy z naszym księdzem opiekunem na wycieczkę do Obry. Wówczas dopiero zorientowaliśmy się, że wszyscy kapłani, którzy są w Kędzierzynie, studiowali w Obrze i że są to zakonnicy. Postanowiliśmy wtedy, ja i jeszcze dwóch kolegów, że my również będziemy tam studiować.

Tak się też stało…
Tak, w Obrze rozpocząłem nowicjat. Tutaj też w trakcie studiów założyliśmy Gitary Niepokalanej. Oprócz muzyki, drugim moim hobby był sport. Grałem w siatkówkę, tenisa stołowego, w hokeja. Mieliśmy też drużynę piłkarską, która rokrocznie wygrywała puchar turnieju organizowanego przez poznańskie Seminarium. W 1975 roku zostałem wyświęcony i skierowano mnie do parafii w Katowicach.
Jak wspomina Ojciec początki pracy duszpasterskiej?
Zostałem opiekunem duszpasterstwa akademickiego i katechetą uczniów szkół średnich. Było wówczas tak dużo katechezy, że katechizowałem nawet w niedzielę. Tam też wraz ze studentami założyliśmy jedną z pierwszych w Polsce grupę charyzmatyczną Odnowy w Duchu Świętym.

Wkrótce został Ojciec wysłany na studia do Rzymu. Proszę opowiedzieć o tamtym okresie.
Po roku zostałem skierowany na studia do Rzymu, gdzie studiowałem liturgikę. Początki nie były łatwe. Znałem francuski i łacinę, ale włoskiego nie, a tu wykłady odbywały się po włosku. Dlatego do południa chodziłem na kurs włoskiego, a po południu na wykłady. W ciągu trzech lat studiów zrobiłem licencjat i zaliczyłem rok doktorancki. W wakacje pogłębiałem znajomość obcych języków we Francji i w Irlandii.

Żyjąc w kilku wspólnotach zakonnych, nigdy nie straciłem przekonania, że jest to najlepsze środowisko realizacji drogi świętości. Wędrowanie na co dzień z Chrystusem i pod opieką Niepokalanej to pewna droga prowadząca do szczęścia w wymiarze doczesnym i wiecznym.

Po powrocie do Polski został Ojciec oddelegowany do pracy z młodzieżą.
Skierowano mnie najpierw do pracy w Niższym Seminarium Duchownym w Markowicach, gdzie pracowałem dwa lata. Po czym, cztery lata spędziłem na Świętym Krzyżu, gdzie byłem socjuszem, czyli osobą wspomagającą mistrza nowicjatu, prowadziłem wykłady z liturgiki, uczyłem śpiewu i języka francuskiego. Równocześnie w Lublinie robiłem doktorat. Potem trafiłem do Obry. Wykładałem liturgikę, uczyłem języka francuskiego, a nawet przez rok uczyłem teologii duchowości. W 1986 roku sfinalizowałem doktorat.
Później pracowałem w Poznaniu jako sekretarz prowincjalny. Wykonywałem tam głównie pracę administracyjną, pisałem listy i robiłem tłumaczenia; co drugi tydzień jeździłem z wykładami do Obry. Wolałem pracę z ludźmi, ale nowe zadania przyjmowałem w duchu posłuszeństwa i żadna praca nie była dla mnie ciężarem.
Po sześciu latach sekretarzowania wróciłem do Obry. Lubiłem pracę z młodzieżą, ale z przykrością obserwowałem, jak zmniejszała się liczba kleryków. Kiedy rozpoczynałem tam pracę, była ponad setka seminarzystów. Dzisiaj w Obrze jest osiemnastu kleryków, z czego sześciu spoza Polski.
W Obrze zajmował się Ojciec nie tylko wykładami i pracą naukową.
Oprócz wykładów pełniłem funkcję parkowego: przez szesnaście lat zajmowałem się parkiem: sadziłem, a także ścinałem drzewa, wykonywałem niezbędne prace (w których pomagali mi klerycy, w tym też jako parkowy, a późniejszy proboszcz wrocławski, ojciec Jerzy). Głosiłem też rekolekcje parafialne oraz dla kleryków, sióstr zakonnych i dla różnych grup osób świeckich. Od 1998 roku byłem adiunktem na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie w 2008 roku zrobiłem habilitację, a dwa lata później zostałem kierownikiem zakładu Liturgiki i Homiletyki na Wydziale Teologicznym. W 2011 roku zostałem profesorem nadzwyczajnym na tym uniwersytecie. W czasopismach naukowych opublikowałem ponad 80 artykułów i napisałem dwie książki: „Rewaloryzacja roli paschału w odnowionej liturgii Wigilii Paschalnej” oraz „Misterium Krzyża w liturgii Wielkiego Piątku”, wypromowałem 88 magistrów i jednego doktora.

Pracował Ojciec jako wykładowca do czerwca tego roku.
W tym roku, w wieku 72 lat, zakończyłem moją pracę w WSD w Obrze. Lubiłem każdą pracę i jestem wdzięczny Bogu za dotychczasowe lata ubogacających doświadczeń. Czuję się spełniony na polu kapłańskim, naukowym i w ludzkim wymiarze. Teraz zamieszkałem we Wrocławiu i już się tu zadomowiłem. Mam nadzieję, że na nowym miejscu Jezus Chrystus, Królowa Pokoju i Święci będą mnie wspierać i towarzyszyć mi tak, jak było dotychczas. Spotkałem się tu z wielką życzliwością ze strony współbraci oblatów i Parafian.

Anna Clancy
Redaktor Królowej Pokoju