Bóg odpowiada na potrzeby serca

W maju obchodziliśmy piątą rocznicę ślubu. We Wspólnocie Rodzin „Umiłowany i umiłowana” jesteśmy pół roku krócej. Mamy 2,5 – letnią Klarę oraz małego Krzysia, który urodził się w czerwcu tego roku.

Oboje wychowani zostaliśmy w wierze katolickiej, jednak nasze domy nie były przykładami żywej wiary. Niemniej jesteśmy wdzięczni za to, że rodzice pokazali nam Chrystusa i nauczyli nas szacunku do Kościoła. Dla każdego z nas przyszedł moment przełomowy, kiedy zapragnęliśmy czegoś więcej. Dla Agnieszki było to bierzmowanie, a dla Filipa katolicki, pomaturalny wyjazd integracyjny do Białego Dunajca (obóz duszpasterstw akademickich Wrocławia i Opola). Od tamtej pory nasze podejście do wiary bardzo się zmieniło. Zobaczyliśmy, że można pragnąć być blisko Boga, poznawać Go, a z wiary czerpać siłę i radość.
Poznanie
Poznaliśmy się w 2013 roku na wspomnianym wyżej obozie w Białym Dunajcu. Oboje uczęszczaliśmy wtedy do duszpasterstw akademickich we Wrocławiu i co roku z radością braliśmy udział w obozie, który ma w naszych sercach szczególne miejsce. Odkrywaliśmy wówczas, że wiara może być żywa, radosna, a z ludźmi można nawiązać piękne przyjaźnie. Na jednym z wyjazdów poznaliśmy małżeństwo, dzięki któremu po latach dowiedzieliśmy się o Wspólnocie „Umiłowany i umiłowana” i o Ojcu Kazimierzu Lubowickim. To właśnie oni, kiedy byliśmy już zaręczeni, skontaktowali nas z Ojcem, z którym mieliśmy przyjemność spotykać się na ważnych rozmowach przed zawarciem Sakramentu Małżeństwa. Postawa O. Kazimierza, opowieści o Wspólnocie naszych przyjaciół, a także pragnienie bycia blisko Boga zaprowadziły nas do Wspólnoty.
Życie we wspólnocie
Wejście do Wspólnoty było dla nas – świeżo upieczonego małżeństwa, ludzi bardzo młodych trochę onieśmielające, ale już od samego początku byliśmy pod wrażeniem niezwykłej serdeczności Wspólnotowiczów, co dodało nam otuchy i pozwoliło się szybko zaaklimatyzować. Niedługo minie 5 lat naszego „członkostwa” i musimy szczerze przyznać, że przez ten czas doświadczyliśmy ogromnie dużo życzliwości, wsparcia i pomocy na wielu płaszczyznach. Rozmowy odbywane w Wieczerniku (sala, w której spotykają się „Umiłowani”) czy to na błahe, czy też na bardzo poważne tematy, troska o bliźniego, świadomość bycia otoczonym modlitwą, ogromnie wartościowe katechezy i spotkania z Ojcem Kazimierzem, spotkania domowe w mniejszych grupach, wspólne wyjazdy – to wszystko niesamowicie nas ubogaca, przybliża do Boga i pomaga nam w naszej małżeńskiej relacji i w rodzicielstwie.
Żywa wiara
W naszej Wspólnocie bardzo cenimy sobie obecność ludzi, po których widać, że naprawdę żyją wiarą. Każde małżeństwo ma swoje codzienne problemy i troski, ale każde stara się je oddawać Bogu i być blisko Niego. Obecność tak licznej grupy zaangażowanych, wierzących, a przy tym szczerych i naturalnych osób, jest niezwykle ważna w tak trudnych dla wiary czasach. Kiedy wokół nas jest pełno cierpienia, zła, krzywd i nieuczciwości, Wspólnota jest dla nas swoistym azylem.
Trudne chwile
Obecność we Wspólnocie w sposób szczególny doceniliśmy, kiedy w naszym małżeństwie przeżywaliśmy najtrudniejsze chwile. Oczekiwanie na przyjście na świat Klary było dla nas radosnym, a zarazem najbardziej stresującym czasem. Ciąża od początku była zagrożona. Kiedy po pierwszym pobycie w szpitalu, w 12 tygodniu ciąży, wydawało się, że już wszystko będzie dobrze, niestety okazało się, że najtrudniejsze dopiero przed nami. Na kolejnych wizytach u lekarza zwracał on uwagę na przodujące łożysko, które niestety się nie podnosiło. W 26 tygodniu ciąży ponownie trafiłam do szpitala. Był to dla mnie bardzo trudny czas. Ciągły strach o naszą córeczkę i wizja przedwczesnego porodu napełniała nas ogromnym smutkiem. Codziennie chodziłam do szpitalnej kaplicy, aby oddawać Bogu swój strach i nabierać sił i nadziei, że wszystko będzie dobrze. Po tygodniu pobytu sytuacja się pogorszyła, a ja trafiłam na blok przedporodowy. Nie mogłam już opuszczać sali, ale zostawały mi codzienne modlitwy. Miałam ze sobą książkę o św. Józefie i postanowiłam napisać do niego list. Zawarłam w nim wszystkie troski i prosiłam o jego wstawiennictwo.
Wsparcie
Ogromnym wsparciem była dla nas wówczas rodzina i Wspólnota. Czułam modlitewną opiekę nad naszym małżeństwem i nad naszym dzieckiem. Tak udało się dotrwać do 30 tygodnia ciąży. Niestety, na skutek odklejenia łożyska i silnego krwotoku zostałam natychmiast przewieziona na salę operacyjną, gdzie podczas cesarskiego cięcia przyszła na świat nasza Klarcia. Maleństwo ważyło 1470 g. Od tej pory nasze modlitwy towarzyszyły Klarci, gdy codziennie razem odmawialiśmy różaniec przy inkubatorze. Nasze początkowe poczucie rozczarowania, że nie udało się donosić ciąży, zamieniliśmy na nastawienie, by walczyć o Klarcię. Prosiliśmy Boga, by wszystko dobrze się skończyło. Po miesiącu stan Klarci i jej waga pozwoliły na wypisanie jej ze szpitala. Opieka nad wcześniakiem była dla nas trudnym sprawdzianem, ale staraliśmy się wzajemnie wspierać i ufać sobie oraz zawierzaliśmy problem Panu Bogu. Po 2,5 roku nasza córeczka jest zdrową, energiczną dziewczynką, po której już zupełnie nie widać, że przyszła na świat 2,5 miesiąca przed terminem i walczyła o życie.
Wdzięczność
Jesteśmy ogromnie wdzięczni Bogu, że tak kieruje naszym życiem. Wyraźnie widzimy Jego prowadzenie. Wszystkie pozornie przypadkowe spotkania z ludźmi, sytuacje czy trudności, których doświadczyliśmy, były po coś. Bycie pod opieką duszpasterza pośród Umiłowanych jest odpowiedzią na nasze potrzeby serca. Pragniemy, aby nasz dom, który tworzymy jako małżeństwo, był dla naszych dzieci przykładem żywej wiary i by dał im solidne, katolickie fundamenty na ich życiowej drodze.