Po ponad 15 godzinnej podróży, 2 godzinach spędzonych na lotnisku na załatwienie wizy i jeździe przez miasto dotarłyśmy wreszcie do Bosco Boys Home, domu dla dzieci ulicy w Lagos w Nigerii, który miał stać się także naszym domem na najbliższe 3 miesiące.

Choć było późno, chłopcy jeszcze nie spali. Czekali na nas, by przywitać nas piosenką. W kolejnych dniach zaczęłyśmy ich bliżej poznawać. Chłopcy są bardzo różni. Są pełni radości i energii, ale i niezbyt ufni i wycofani. Widać po nich, że dużo przeszli i nie tak łatwo poszło nam zdobycie ich zaufania. Tym bardziej cieszyłyśmy się, gdy chłopcy pod koniec drugiego tygodnia zaczęli nam je okazywać. Od jednego dostałyśmy bransoletki, od drugiego wzruszające listy, inny przytulił się do nas po raz pierwszy, jeszcze inny, starszy i mniej ufny zaczął nam odpowiadać, gdy życzyłyśmy mu dobrej nocy. Chłopcy są bardzo różni, więc każdy taki gest zaufania, choćby najdrobniejszy ogromnie nas cieszy. Na co dzień spędzamy czas z naszymi chłopcami. Malujemy z nimi, uczymy się, bawimy, tańczymy, rozmawiamy.

Spotkanie z dziećmi ulicy

Raz w tygodniu wychodzimy na ulicę razem z księdzem Linusem, do chłopców, którzy wciąż tam mieszkają. Za każdym razem jest to trudne doświadczenie. Spotykałyśmy tam dzieci z siniakami, bliznami, poparzeniami. Jeden z nastolatków został postrzelony w nogę 2 lata temu i wciąż nie był w stanie chodzić. Spotykałyśmy chłopców pełnych agresji, przemocy, której sami doświadczają w życiu na ulicy.  Chłopców uzależnionych od narkotyków. Chłopców, którzy nie mieli nikogo i takich, którzy celowo wybrali ulicę, uciekając z domu.

Praca tutaj i na ulicach nie jest łatwa. Codziennie spotykamy ogrom cierpienia, który nas przytłacza, zresztą nie tylko nas. Księża też to przeżywają. Czasem nawet i oni płaczą. Wszystko co jesteśmy w stanie zrobić dla tych chłopców to wciąż za mało, ale to nie sprawia, że to co robimy traci sens, wręcz przeciwnie. Bardzo pomaga nam poczucie wspólnoty, jakie tu mamy. Jesteśmy w tym razem, razem z księżmi i pracownikami. Wspólnie się modlimy, razem jadamy posiłki, śmiejemy się i przeżywamy trudne chwile, jesteśmy wsparciem dla siebie nawzajem.

Słowo nas prowadzi

Podczas jednej z porannych mszy, które mamy tu codziennie, na Ewangelii była przypowieść o ziarnku gorczycy, które jest najmniejsze ze wszystkich, ale wyrasta na wspaniałe drzewo, największe ze wszystkich. Ksiądz Raphael powiedział, że w swoim życiu odbiera to tak, że ziarno gorczycy jest dobrem, które czynimy. Może nie zawsze jesteśmy w stanie zrobić wiele, ale z tego dobra, z tego ziarenka zawsze wyrasta coś wielkiego. To może być uśmiech, przytulenie, rozmowa. Chyba to właśnie staramy się tutaj robić. Zaszczepiać w sercach dzieci ulicy dobro, to ziarenko gorczycy, mając nadzieję, że wyrosną na dobrych ludzi. Na ulicy brakuje im dobrych wzorców. Brakuje im dobroci, rodzinnego ciepła, wsparcia. Nie są to łatwe dzieci, ale patrząc jak wspaniali są nasi chłopcy, którzy trafili z ulicy do Bosco Boys Home widzimy, że ulica nie musi zniszczyć dobra jakie w nich jest. To co przeżyli pozostanie w nich na zawsze, ale wciąż mogą wyrosnąć na dobrych ludzi, jeśli trafią na kogoś kto da im na to szansę.

Powoli przyzwyczajamy się do Nigerii. Przyzwyczajamy się do klimatu (ciągłych upałów i deszczy), do strasznie ostrych potraw i jedzenia rękami, do kultury, śpiewania i tańczenia wszędzie (a zwłaszcza w trakcie mszy, które potrafią tu trwać 3 godziny), do ogromnej spontaniczności, otwartości i głośności Nigeryjczyków.

Nigeria potrafi zachwycić

Nigeria jest bardzo barwnym i niezwykłym krajem. Mimo swoich wielu problemów, stara się iść do przodu. Bardzo podziwiamy to jak świetnie zorganizowana jest praca Salezjanów i Bosco Boys Home, wszystko, od strony formalnej, do konkretnego działania na ulicach jest bardzo przemyślane i pozwoliło im pomóc już nie jednemu dziecku.

To co jest jeszcze bardziej zaskakujące, to to jak Nigeryjczycy kochają swój kraj. Jeden chłopak z ulicy powiedział mi, że jest dumny, że jest Nigeryjczykiem. Chłopak, który mając 20-parę lat, nigdy nie był w szkole, który sypiał na ulicy i zarabiał na jedzenie przenosząc ludziom pakunki, a mimo to był dumny ze swojego kraju i ze swojego pochodzenia.

My też jesteśmy dumne z Nigerii i z Nigeryjczyków. I z tego, że mimo wszystkich problemów, biedy, przestępczości, korupcji, bezdomności, wciąż starają się by ich kraj był lepszym miejscem do życia. Dziękujemy za wszelkie wsparcie, jakie od was otrzymaliśmy. Pozdrawiamy z Nigerii i pamiętamy o was w modlitwie! A także prosimy was o modlitwę za nas i za dzieci ulicy.

Dominika i Zuzia – wolontariuszki misyjne wspierane przez parafię NMP Królowej Pokoju.